Tak już mam, że jak zacznę zmieniać jakiś kąt w mieszkaniu
to idzie lawinowo. Moja ulubionia ”jadalnia” nabiera kolorów. Piszę w
cudzysłowiu, bo tak naprawdę to jedno duże pomieszczenie. 5 w 1. Kuchnia,
jadalnia, bawialnia Ł., pokój dzienny i już wkrótce także biuro. Tak, tak,
dobrze czytacie. W weekend stanął kolejny mebel, ale nie o tym dziś chciałam. W tym roku spełniło się już tyle moich
wnętrzarskich (i nie tylko!) marzeń, że
powinnam być najszczęśliwszą osobą pod słońcem, a do końca jeszcze parę ważnych
okazji. Krysys w pracy też tymczasowo zażegnany i mogę wrócić do mojej "szarej" codzienności.
O krzesłach ze szczebelkami do góry marzyłam już dawno. W
końcu, dzięki mojej siostrze upolowałam takie ze szczebelkami do dołu, które też
bardzo lubię. Jak zobaczyłam te dwie cudne bliźniaczki, były już moje. Uwielbiam ten kolejny szary elementem mojego M3. Przy okazji - Tripp Trapp jest już od jakiegoś czasu w użyciu i sprawdza się doskonale.
A dziś rano czekała na mnie niespodzianka. W środę wieczorem wspomniałam
mojemu przebywającemu w Kopenhadze mężowi, że marzy mi się kubek Design Letters
z literą „S” jak Sweet Sugar, a dostałam
duży pojemnik „S” jak Sweets lub Snacks. Przynajmniej zmieści się w środku łyżeczka i nie
będzie trzeba zbyt często dosypywać ;). Kochany ten mój ślubny, prawda?
Jutro Targi Rzeczy Ładnych w Warszawie. Jeszcze nie wiem, czy uda mi się
wybrać, choć bardzo bym chciała. Ktoś z Was będzie?
Uściski na weekend!
