Witajcie w ten ostatni lutowy poranek. Post na szybko, miało
go nie być, ale wykrzesałam z siebie resztki sił.
„Brzydactwo” - tak mój mąż ochrzcił nowy nabytek. No cóż,
dla mnie to przynajmniej brzydkie kaczątko. Swoją drogą to chyba i tak dosyć
tolerancyjne podejście, bo zwracać nie kazał. Ciekawa jestem jak Wasi współmieszkańcy reagują na kolejne i kolejne zmiany?
Przy okazji trochę wiosny tej zimy...
A zdjęcia są efektem "warsztatów" mojego męża :). Chyba widać różnicę?
Udanego weekendowania,
